niedziela, 22 września 2013

Rozdział 5

Zdrada boli bardziej, niż ból fizyczny.


-Cześć kochanie, co tam?- powiedział, jakby nic sie nie stało.
-Pomóż mi- wziełam głeboki oddech- jestem u siebie w domu. Przyjedź jak najszybciej.
Rozłaczyłam sie i zamknełam oczy. Zasnełam...
Obudziłam się w szpitalu. Obok mnie siedzął wystrasznow Lou.
- lekarz nie może mi powiedzieć co ci się stało, a twojej babci jeszcze nie ma.
-chyba wiem co mi jest. - lou podniósł brwi do góry- kochanie mam raka nerki i przerzuty do płuc, lekarz dał mi niecały rok...
Leżałam bez uczuć, zrezygnowana. A on zaczą strasznie płakać.
-Dlaczego mi nie powiedzilas? Przecież to trzeba leczyć.
- to już nic nie da a na leczenie nie mamy pieniędzy. Może to i dobrze bo męczy nie ten świat. -a ja nie pomyślałaś o mnie? Co ja mnie czuć?
- Myślałam, że nawet się nie przejmierz tym, bo przecież masz nowa dziewczynę. Wczoraj widziano cię w restauracji z jakąś dziewczyną.
-To była moja kuzynka. Przyjechała wczoraj wieczorem więc zabrałem ją do restauracji. Kocie kocham tylko ciebie. Jak mogłaś wgl tak pomyśliec?
-Przepraszam. Nie wiedziałam.
-Ciiii już nic nie mów. Zawołam twoją babcie.- wstał i już był przy drzwiach...
-Louis?!?
-Tak?
-Kocham Cię- uśmiechnełam się i zamknełam oczy.
-Ja ciebie też.
Gdy do sali weszła babcia miała smutną minę, wiedziałm co chce mi powiedzieć.
-Wnusiu, rozmawiałam z lekarzem. Twój stan się pogorszył.
Kompletnie mnie zamurowało i nie wiedziała co powiedzieć. Ale wiedziałam jedno, że nie spędzę swoich ostatnich dni, miesięcy w szpitalu.
Na własne życzenie wypisałam się ze szpitala, a louis odwiózł mnie i babcię do domu. Nikt nie odważył się odezwać w czasie jazdy. Po powrocie babcia poszła do swojego pokoju, a ja z louisem do mojego. Usiadłam na łóżko i z płaczem w oczach zaczęłam go przepraszać, on nic nie powiedział usiadł obok i przytulił bardzo mocno.
- To w tej chwili jest nie ważne. Liczysz się tylko ty i twoje zdrowie. Wtedy poczułam się taka ważna i kochana przez innych. Zaraz po jego słowach zadzwonił telefon. Był to Harry, chciał się dowiedzieć co mi się stało. Louis nic mu nie powiedział o mojej chorobie. To dobrze, bo niechę litości ze strony innych. Rozłączł się.
- muszę już jechać, ale jutro z samego rana przyjadę po ciebie. Bądź gotowa o 9 -Uśmiechną się i pocałował mnie w czoło. Ja bez słowa siedziałam i patrzyłam się jak wychodzi. Po długiej kąpieli położyłam się i długo nie mogłam zasnąć. Po głowie chodziły mi różne myśli takie jak ta, która aż wierci mi dziurę w głowie:
- co taka ja robię razem z takim chłopakiem jak louis, przecież ja nie jestem jego warta, a jeśli on spytwka się ze mną tylko z litości i wcale mnie nie kocha. Wyjde na kompletna idiotke.-
I zasnełam. Rano obudziłam się i od razu poszłam do łazienki się umyć i ubrać. Louis już czekał na mnie pod domem. Wyszłam ubrana w krótką sukienkę w kwiatki i buty na koturnie. W oczach lou można było wywnioskować słowo "wow". Wsiadłam do samochodu i się przywitałam z nim pocałunkiem.
-Pięknie wyglądasz, z resztą jak zawsze.
-Dziękuję -uśmiechnęłam się i zapytałam - gdzie jedziemy?
-Do mojego domu, chce cię zapoznać z całą paczką.
Byłam uciesznona i troszkę speszona, że nie zrobię na nich dobrego wrażenia i mnie nie polubią. Jechaliśmy ok 20 min, gdy już dojechaliśmy miałam motyle w brzuchu. Gdy weszliśmy w domu było cicho tak, jakby nikogo w nim nie było.
-Cześć już przyjechaliśmy!- Lou krzyczał w stronę schodów, które prowadzą do ich pokoi. Pierwszy zszedł niall
- Hej, jestem Niall. Miło mi cię poznać. -uśmiechną się i zaraz po tym Harry popchał go na ścianę, żeby móc się ze mną przywitać.
-Cześć jestem Harry a to Liam.
-Cześć miło mi was poznać. Louis dużo mi o was opowiadał.-uśmiechnęłam się nieśmiało i przytuliłam Lou.
- A gdzie jest Zayn?- spytał że zdziwieniem Louis.
- jest w łazience zaraz zejdzie. Układa sobie fryzurę. - zaśmiał się Niall.
Poszliśmy do kuchni zjeść śniadanie. Stojąc przy stole poczułam, jak ktoś mi wbija palce w plecy, obróciłam się zobaczyłam ślicznego Zayna. Wyglądał pięknie. Gdy spojrzał mi w oczy troszkę się zarumienił
-Hej jestem zayn.
- miło mi cię poznać lilly jestem.- uśmiechnęłam się i usiadłam do stołu. Po śniadaniu usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Nieciekawił mnie on specjalnie. Patrzyłam się jak Zayn raz po raz zerka w moja stronę. Nagle zadzwonił mi telefon przeprosiłam i wyszłam na zewnątrz. To marry.
-Halo?
-Cześć lilly mam do ciebię sprawę możemy się spotkać?
-Jasne tylko teraz nie mam za bardzo czasu może o 12?
-Ok będę czekać.
- Pa- rozłączyłam się i rozejrzałam się wokoło. Nagle obok mnie staną Zayn. Zdziwiło mnie to trochę.
-Czy ja cię już wcześniej nie widziałem?-zapytał mnie prosto w mostu
- yyy raczej nie. Ja cię pierwszy raz na żywo widzę.
-Kurde, a dam sobię rękę uciąć, że cię znam.
-To byś już ręki nie miał.- zaśmialiśmy się i zayn wyjał papierosy i chciał mnie po częstować.
- nie dzięki.
- ok to będę sam palił. - wtedy sobie pomyślałam o mojej chorobie i o tym, że on sobie poprostu stoi i pali bez żadnych zastrzeżeń.
- wiesz, że to jest nie zdrowe?
- wiem, wiem, ale co ty możesz wiedzieć o nie zdrowych rzeczach jesteś zdrowa i młoda.
- nie wiesz co mówisz.- ledwo pochamowałam płacz.
- przepraszam nie chciałem cię urazić.
- nie spoko wszystko jest ok. Pójdę już do Louisa.
- ok zaraz do was dołącze tylko dopale.
Gdy weszłam do środka usiadłam obok lou i wutliłam się w niego i siedzieliśmy tak aż do końca filmu. Potem poprosiłam Louisa, żeby odwiózu mnie do domu, ale chłopcy strasznie mnie błagali żebym została. Wachałam się nad tą decyzją, ale w końcu wzięłam telefon, żeby zadzwonić do Marry i do babci, że nie będę nocować w domu i, że nie przyjdę na spotkanie. Było już wieczór chłopcy poszli spać tylko ja i Louis siedzieliśmy. Louis poszedł się kąpać a ja siedziałam sama w pokoju. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi speszyłam się trochę.
-proszę.
- hej, nie przeszkadzam?
- nie siadaj Zayn.
- jak ci się podoba u nas? -zadał dziwne pytanie.
- jest fajnie, ale chyba nie o to przyszedłeś mnie zapytać ?
-ha ha ha pewnie, że nie. Bo widzisz jest sprawa. Ja nie wiem jak ci to powiedzieć.
-wal z mostu. Zniosę wszystko. -uśmiechnęłam się pocieszająco
- niechę się wtrącać w wasz związek, ale może słyszałas o tej dziewczynie z restauracji?
-he he no tak, ale nie martw się Lou mi wszystko wyjaśnił, że to kuzynka i, że już sobie pojechała.
-yhm, bo widzisz to nie była jego kuzyna to była...-wtedy do pokoju wszedł Louis.
- o cześć o czym rozmawiaćie?
- o niczym ja już pójdę to pa Lili.
-dobranoc Zayn... - pójdę się wykąpać.
- jasne, poczekaj dam ci jakąś koszulkę. Masz tę moja ulubioną.
Dałam mu buziaka i poszłam wziąć prysznic. Był on długi, bo podczas kąpiel myślałam dużo o słowach zayna. Wkońcu wyszłam i założyłam koszulkę Lou dziwnie pachniała damskimi perfumami. Może to płyn do prania pomyślałam i poszłam do pokoju. Louis już spał. Biedaczek pewnie tyle na mnie czekał, aż zasną. Zeszłam jeszcze do kuchni popić leki, jakie wypisał nie lekarz, gdy wracałam światło u Zayna w pokoju się jeszcze paliło. Postanowiłam zajść. Zapukałam i weszłam Zayn siedział wpatrzony w komórkę.
-czy mógłbyś mi dokończyć tamto?
- no wiesz teraz to nie wiem czy cię powinienem martwić.
-mówi, przecież powiedziałam, że wszystko zniosę.
-bo yy wiesz to nie była jego kuzynka.
-a kto w takim razie. Ciocia ? Zaśmiałam się.
- nie to była moja już była dziewczyna.
- co? Jako twoja była? Ty coś kręcisz...


____________________________________

Hej dziewczyny. Bardzo, ale to bardzo mocno was przepraszam, że nie pisałam długo, jakoś nie mogłam się zebrać. Ale za to ten jest dłuższy, niż inne. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i będziecie odwiedzać mojego bloga :D
Skomentujcie i napiszcie czy wam się podoba :D :**